07 października 2025

przeciwko kupowaniu komputera

już za chwileczkę, już za momencik ukaże się szkic, w którym przywołuję najważniejszy tekst krytyczny dekady. pisałam jednak już chyba, jak ważne jest dla mnie w pisaniu trzymanie w głowie sprzecznych myśli naraz, więc napiszę sobie od razu kontra-posta uprzedzającego.

impulsem był post pewnego krytyka, który wyświetlił mi się na fejsie. krytyk wrzucił bardzo smakowity fragment z k-punka Marka Fishera (pokażcie mi na jednej stronie Ballarda i Sinclaira, to z wywieszonym jęzorem polecę do księgarni) i opatrzył pytaniem, kiedy w polskiej literaturze będą wreszcie te komputery i "połyskujące chromowane kolby iPhonów [sic]". no i dostałam wisceralnej reakcji przeciw.

to mi się zresztą zdarzało już wcześniej; moje osoby przyjacielskie lubią przywoływać ten komputer w rozmowach o literaturze i zawsze udaję, że się znam na żartach, ale jednocześnie w środku mam takie "ale to wcale nie chodzi o komputer-komputer...". chodzi o tematykę i formę narracyjną, co wyraźnie też wybrzmiewa u Marka Fishera, który Ballarda i Sinclaira kontrastuje z Martinem Amis (Amisem? muszę sprawdzić w sumie [okej, Amisem, bo to się czyta EJ-mis]).

może reaguję wisceralnie, bo piszę książkę bardzo systemową, o patriarchacie, kapitalizmie, faszyzmie i innych brzydkich -izmach i -archatach, mocno uformowaną przez współczesność, ale jednak bez komputerów, więc biorę to do siebie. może myślę o tej całej polskiej duchologii lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, jej zakorzenieniu w materialnych wytworach epoki, która jest dla mnie jakoś fundamentalnie obcym sposobem myślenia chyba. no a może po prostu nie chciałabym, żeby skądinąd słuszny postulat został zredukowany do ślizgania się po gładkiej szybce smartfona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz